Obudziło mnie
lekkie szturchnięcie. Podniosłam ociężałe powieki, natrafiając na spojrzenie Mimosy.
Podjęłam próbę zmiany pozycji z leżącej na siedzącą. Nogę przeszył dotkliwy
ból, jak również poczułam nieprzyjemną sztywność pleców. Nigdy nie zdarzyło mi
się spać na ziemi, choć jej twardość nie różniła się bardzo od nieugiętych
materaców z sierocińca. Zaciskając zęby wyprostowałam się. Świtało. Pierwsze
promienie słońca rozpraszały ciemność, budząc las do życia.
— Będziemy
musiały się zbierać — powiedziała szybko kobieta.
Spojrzałam na nią, marszcząc brwi. Mimo snu w głowie wciąż miałam mętlik. Odpychałam od siebie
automatycznie wspomnienia poprzedniego dnia. Nie chciałam ponownie przeżywać
tych wydarzeń, nie chciałam cierpieć. Skupiłam się na bólu nogi, wypierając
myśli.
— Gdzie? — syknęłam.
— Poza tą część
puszczy, chyba że chcesz się stać obiadem jednego z jej mieszkańców.
Jej bystry wzrok przesuwał
się po mojej twarzy. Miałam wrażenie, że wyłapuje każdą moją emocję, uczucie.
Starałam się przybrać maskę obojętności, by nie dać się odczytać.
— Miałaś mi
wszystko wyjaśnić — zauważyłam złowrogo.
— No dobrze — odparła, spuszczając wzrok. — Jednak najpierw musisz mi powiedzieć, co wiesz.
Muszę wiedzieć, kim jesteś, żeby rozeznać się w sytuacji.
Prychnęłam. Nie
ufałam jej. Narastała we mnie coraz większa niechęć do tej osoby. Nie miałam w
zwyczaju zachowywać się niegrzecznie, lecz sam jej widok budził we mnie
agresję, mimo że zawdzięczałam Mimosie życie. W tym momencie uświadomiłam sobie
jednak, iż lepiej było umrzeć. Nie miałam dokąd iść, nie miałam nikogo, kto
mógłby mi pomóc. W myślach mignęła mi twarz Matta, dopadła mnie nikła nadzieja
na odnalezienie go. Problemem było jednak to, że nie chciałam wracać do domu,
coś kazało mi trzymać się z dala od tamtego miejsca. Został mi jeden wybór — ona.
— Co mam
wiedzieć? — zapytałam. - Żyłam sobie spokojnie, aż tu nagle przyszło to coś i
zamordowało moich rodziców! — wypaliłam.
— Jesteś zwykłym
człowiekiem? — przypatrywała mi się.
— To chyba
oczywiste? - zakpiłam. — Czym miałabym być?
Śmiech kobiety
rozniósł się po lesie. Zaskoczona podniosłam na nią wzrok.
— Podoba mi się
twój charakterek — zachichotała. — Jednak musisz wiedzieć, że nie tylko ludzie
zamieszkują te krainy. Przykładowo — ja nie jestem człowiekiem. Jestem elfem.
Na potwierdzenie
swoich słów odgarnęła długie włosy, pokazując szpiczaste końcówki uszów.
— Żartujesz — prychnęłam. — Nie ma czegoś takiego jak elfy. Przyznaj się, że to atrapa.
— Są prawdziwe.
Mimosa podniosła
się z ziemi i podeszła do swojego konia. Z juk wyciągnęła zawiniętą w rulonik
kartkę. Rzuciła ją w moim kierunku. Z zaciekawieniem rozwinęłam papier. Była to
ręcznie malowana mapa. Nie rozpoznawałam żadnego z naniesionych na nią miejsc.
Czarnym tuszem spisano nazwy, których znaczenia nie mogłam odgadnąć, napisane
innym językiem niż mój.
— To mapa Elfiego
Gaju — oznajmiła Mimosa zaglądając mi przez ramię — terenów podlegających do
elfów z mojego rodu. Widzę, że nie masz pojęcia, gdzie tak naprawdę żyjesz. Twoja
ślepota na otaczający nasz świat wręcz mnie przeraża.
— Że niby ty
wiesz więcej? — krzyknęłam, nie kryjąc oburzenia wywołanego jej słowami.
— Zdecydowanie,
żyję dłużej niż ty — podniosła dumnie podbródek. — Jednak jeśli masz tu
przetrwać, muszę cię uświadomić. Schowaj dumę do kieszeni i słuchaj.
Świat, w którym
żyjesz, nie jest taki, jaki myślałaś. Jego granice rozciągają się zdecydowanie
dalej, niż pozwala ci pojąć mózg. Wasze mapy są niekompletne, skierowane tylko i
wyłącznie ku zwyczajnym ludziom. Mało kto znajduje nasz tereny. Istnieje kilka
przejść, które są pilnie strzeżone. Nigdy byś się tutaj nie znalazła, gdyby
wiard nie naruszył statyczności granicy. Musiała nim kierować potężna magia.
Przygotuj się na to, że mój świat jest zdecydowanie bardziej urozmaicony niż twój,
ale to przekonasz się wkrótce. Na razie mam obowiązek zabrać cię przed oblicze
Rady.
Zamilkła rzucając
mi przeciągłe spojrzenie. Słuchałam jej i nie wiedziałam, o co chodzi. Granice?
Elfy? Rada? Jeżeli miałam wcześniej mętlik w głowie, tak teraz powiększył się
kilkakrotnie.
— Nie rozumiem — udało mi się wychrypieć.
— Obudź się,
dziewczyno! — podniosła głos — To, co się stało, odcina cię od przeszłości! Nie
możesz wrócić, nie masz dokąd iść, co ze sobą zrobisz? Chcesz umrzeć z głodu?
Chociaż nie, czekaj, po zmroku wróci wiard, na pewno szybko skróci twoje życie.
Po chwili ciszy
uświadomiłam sobie, że mam otwarte usta. Szokiem było dla mnie to, jak łatwo
mnie odczytała. Skąd mogła to wiedzieć? Poczułam się naga. Oczy nabiegły mi
łzami.
— Co to wiard? — zapytałam, próbując się opanować.
— Ktoś, kto
kiedyś był człowiekiem. Nazywamy ich sługami cienia. Ich ciało i umysł spętane
są pieczęcią, której nie można złamać. Mijasz na ulicy zwykłych ludzi, takich
jak ty, mogą się wydawać mili, zabawni, możesz ich pokochać. Jednak wystarczy
jedno słowo, jedna myśl, a zmieniają się w potwora. Nagle ze spokojnej istoty
rodzi się bestia nieposiadająca uczuć — kobieta spojrzała na mnie smutnym
wzrokiem. — Najgorsze w tym wszystkim jest to, że to może się przytrafić
każdemu z waszej rasy. Jesteście słabi, podatni na magię. Wystarczy proste
zaklęcie, zmuszenie do przysięgi krwi, a wasza dusza zostaje sprzedana w
niewole ciemności.
— Nie ma żadnego
sposobu, by ich uwolnić?
— Śmierć.
— Ten, który mnie
zaatakował… — zaczęłam — Dlaczego nie został walczyć? Tylko uciekł?
— To z natury
strachliwe stworzenia — powiedziała kobieta. — Silne, bezwzględne, jednak gdy
działają w pojedynkę, wystarczy delikatna przewaga liczebna, a uciekają.
Dlatego nie wykorzystuje się ich w wojnach ni napadach, jedynie w łatwych
misjach, kiedy wiadomo, że mają szansę wygrać.
Słońce
wznosiło się coraz wyżej, jego promienie przyjemnie łaskotały moją twarz. Wpatrywałam
się w błyszczącą taflę jeziora. Delikatne podmuchy wiatru wywoływały u mnie
dreszcze.
Próbowałam
przyswoić zdobyte od Mimosy informacje, jednak wydawały mi się zbyt nierealne,
jakby zaczerpnięte z bajki. Magiczny świat, o którym mówiła, nie mógł istnieć.
To zaprzeczało wszelkiej logice, wiedzy zawartej w podręcznikach, mapach.
Czymże jednak mógł być ten stwór jak nie istotą wydartą z horrorów i
nieprawdziwych opowieści? Wraz z tą myślą wiele innych przyszło mi do głowy.
Najważniejsze dla mnie w tym momencie
było dowiedzieć się, kto stoi za zabójstwem moich rodziców. Nienawiść
zawładnęła moim sercem. W wyobraźni widziałam, jak przeszywam bestię nożem.
Zacisnęłam zęby, próbując choć trochę ujarzmić chęć mordu.
— Wiesz kim może on być? — zapytałam, siląc się na spokojny ton.
— Nie — odpowiedziała. — Wiem tylko, kto może za tym stać. Tylko jedna osoba włada tak potężną, ciemną mocą. Jak długo żyję ja i moi przodkowie nie słyszałam o
sytuacji, gdy magia opuściła tę część świata. Nadchodzą złe czasy. Już
nadeszły.
— Dlaczego magia nie może wyjść poza granice?
— Widzisz, jest ona czymś autentycznym tylko dla tego świata. Każda istota tutaj
żywi się magią. Wy ludzie nie możecie żyć bez powietrza, wody, jedzenia,
słońca. U nas czymś dodatkowym jest właśnie magia, jest naszą energią,
czynnikiem pobudzającym bicie serca. Są to jednak znikome ilości. Pewne istoty
uczą się z niej korzystać w inny sposób, na przykład wzmacnianie broni,
tworzenie pozytywnej aury, albo właśnie by zawładnąć nad innymi. Trudno jest
poskromić w ten sposób stworzenia stąd, ale ludzie, którzy z magią nie mają nic
wspólnego, są bardzo podatni na jej wpływ.
— Skoro wy nie możecie żyć w naszym świecie, to jak nam się udaje w waszym?
— Nie potrzebujecie magii. Jednak nie możecie wnosić swoich wynalazków tutaj. Nie
działa tu elektryczność, żadne telefony, telewizory, samochody. Nasz świat tego
nie przyjmuje.
— To dlatego jeździsz konno! - zauważyłam.
— To też powód, ale głównie po prostu to lubię — powiedziała uśmiechając się. — A teraz proponuje ruszyć w stronę miasta. Czeka nas cały dzień drogi, jak masz
jeszcze jakieś pytania, to zadasz je w czasie podróży.
Elfka
poklepała białego rumaka po szyi, szepcząc do niego łagodnie. Pomogła mi
wdrapać się na grzbiet, po czym, tak jak dzień wcześniej, usiadła za mną.
Lekkim uderzeniem łydek pogoniła wierzchowca.
Dopiero
po rozmowie z Mimosą poczułam ledwo wyczuwalne wibracje dochodzące z każdej
strony. Czy to magia? Być może tylko to sobie wyobraziłam. Jej opowieść z każdą
kolejną sekundą nabierała autentyczności. Ból i cierpienie stały mi się nagle
obce, strach minął. Tylko jedno słowo trwało w mojej głowie. Zemsta.
Zaczynam żywić coraz większą sympatię do bohaterki. Tak po prostu.
OdpowiedzUsuńJa gdybym spotkała elfa, pierwsze o co bym spytała, to czy nie widział gdzieś niziołka z pierścieniem XD Takie zboczenie Tolkienowskiej fanki.
Oj dobrze znam to zboczenie xD Ja pewnie zapytałabym, czy czasem nie zna Legolasa. Pozdrawiam ;)
UsuńNo proszę ;) Miło spotkać pokrewną duszę.
UsuńJeśli mam być szczera, na początku opowiadanie kompletnie mnie nie zachwyciło, ale przez wzgląd na małą liczbę rozdziałów, postanowiłam przeczytać wszystkie.
OdpowiedzUsuńNie żałuję. Bardzo ładnie rozwijasz tutaj wątek fantastyki, choć główna bohaterka jest odrobinę naiwna. Żeby tak z elfką sobie jeździć na jednym koniu... Wydaje mi się,że powinna odrobinę bardziej pesymistycznie podchodzić do całej tej magicznej atmosfery, która nagle ją otoczyła.
Choć może po prostu za dużo wymagam, bo przed chwilą skończyłam cudowną książkę, w której każdy bohater był perfekcyjnie wykreowany.
Jednak mimo jej reakcji, polubiłam ją. Ciekawi mnie, kim będzie w świecie, który tworzysz. Mam nadzieję, że wyjawisz to w najbliższych rozdziałach.
No a teraz na Ciebie nakrzyczę za interpunkcję. Szczególnie w pierwszych dwóch rozdziałach odczuwałam brak przecinków. W kolejnych zostałam pochłonięta przez akcję i nawet nie zwracałam na to szczególnej uwagi, ale jednak zauważałam tę niedogodność w tle.
Gdzieś mi chyba mignęło, że to Twoje pierwsze opowiadanie, więc nie musisz się martwić. Wyrobisz się z tymi przecinkami. :)
Na koniec zapraszam na kolejną część przygód Noreen oraz zachęcam do zgłoszenia się do Księgi Baśni (katalog opowiadań). Link znajdziesz po kliknięciu w mój profil. ;)
Pozdrawiam i czekam na więcej! <3
PS. Dodaję bloga do obserwowanych. :*
Jestem świadoma, że pierwsze rozdziały nie są idealne, byż może nawet monotonne. Bardzo nie lubie początków. Ale w niedalekiej przyszłości na pewno je poprawir, zwłaszcza tą interpunkcję.
UsuńCo do wsiadania na konia z nowo poznaną elfką, to Viene wcale nie jest zachwycona, po prostu nie ma wyboru. Musi postarać się jej zaufać, inaczej zginie. Być może jest naiwna, bo jednak to wszystko jej dla niej nnowe.
Dziękuję za komentarz, wezmę uwagi do serca.
Pozdrawiam ;)
A więc Mimosa jest elfem... W sumie nie dziwię się, że Vien z taką nieufnością podchodzi do tego wszystkiego. Ja sama bym w to nie uwierzyła, ale ona jest do tego zmuszona. Przecież nie może liczyć na pomoc nikogo innego. Trudno jest zaufać, ale ufność jest jej jedną szansą na przeżycie. To faktycznie musi być dla niej niewyobrażalnie trudne.
OdpowiedzUsuńZafascynowałaś mnie tą historią. Uwielbiam podobne klimaty, uwielbiam magię, a u ciebie jej nie brakuje. Cóż, jestem ciekawa, kto stoi za tymi potworami. Kto je kontroluje? I czemu zależało mu na śmierci opiekunów dziewczyny?
No i opowiadanie stało się już całkiem fantastyczne - oczywiście w żaden sposób mi to nie przeszkadza :) I wreszcie pojawiły się tu bardziej konkretne informacje, całość się trochę rozjaśniła. Obok świata ludzi jest tutaj pewien "alternatywny" świat (chociaż słowo "alternatywny" mi tu nie do końca pasuje - bardziej "równoległy"?), w którym występują istoty fantastyczne. W jakiś sposób jednak dziewczynie z sierocińca udało się przedostać na tereny, które raczej nie powinny być jej dostępne. Mam taką myśl i zastanawiam się, czy przybrani rodzice głównej bohaterki, którzy ją adoptowali, wiedzieli o istnieniu tego drugiego świata czy raczej nie mieli o tym pojęcia. Bo jeśli nie mieli pojęcia, to wiard prawdopodobnie zaatakował ich przypadkowo. Jeśli z kolei wiedzieli, to mogła być jakaś tego przyczyna. Biegnę czytać dalszy ciąg :)
OdpowiedzUsuńW ostatnim akapicie zeżarło ci wyjustowanie. A w historię wciągam się coraz bardziej, więc lecę dalej ;)
OdpowiedzUsuńCoraz ciekawiej, coraz ciekawiej, naprawdę! :D Nie mogę przestać czytać, chociaż wiem, że zaraz będę musiała, bo czeka mnie pomoc przy remoncie :< Nie chcę, mamo, pada, ja chcę czytać tego bloga dalej ;-;
OdpowiedzUsuńNie spodziewałam się w sumie aż tak porywczego charakterku u Viene, naprawdę :o Nieco mnie tym zaskoczyłaś i aż mi coś tu nie grało w pewnym momencie, bo na początku historii była taka smutna, taka nijaka, bez uczuć, nawet jak zyskała nowy dom i rodzinę, to taka jakaś bardziej małomówna mi się wydawała być, a tu proszę, równie pyskata jak moja Lexa xD Podoba mi się to w bohaterkach i pewnie bardzo szybko mimo wszystko do tego przywyknę :P
Fajnie to sobie wymyśliłaś z tym światem magicznym, światem elfów, no i reszty magicznych stworzeń. Dobrze, że utrzymujesz tą granicę i nie wkraczasz z nimi do świata energii, urządzeń elektrycznych i tych wszystkich badziewi, które zepsułyby totalnie ten magiczny klimat. Kurcze, takiego zwrotu akcji naprawdę się nie spodziewałam, nawet po przeczytaniu poprzedniego rozdziału!
Kupiłaś mnie totalnie, ujmując końcowo :D
Viene nie jest zbytnio pewna siebie, jednak walczy o swoje. Tutaj skumulowało się w niej multum ogromnych emocji. Nie jest osobą, która sama kogoś zaczepi, czy zacznie czepiać sie o głupoty, ale chce wiedzieć na czym stoi, więc czasem jej się zdarzy zdenerwować i podnieść głos.
UsuńCieszę się, że Ci się podoba. ;> I że potrafię Cię zaskoczyć.
Pozdrawiam! ;)
Hej, udało mi się ogarnąć życie i przybywam z komentarzem ; ))
OdpowiedzUsuńPodoba mi się ten świat ;p Trochę taki Władca Pierścieni, z prawami Harry;ego Pottera i domieszką Fairy Tail ;p
Nie dziwię się, że dziewczyna jest taka zagubiona, bo ja pewnie ze sto razy zdechłabym ze strachu. Te wiardy (wiadry ;p) to potworne stworzenia a sam fakt, że to ludzie, na które ktoś założył jakąś demoniczną pieczęć tylko potęguje wrażenie..
Zastanawiam się tylko, jakie plany ma ta cała Rada - takie organy zazwyczaj kojarzą mi się z przestarzałymi zwyczajami i wygórowanymi ambicjami. Nie zdziwię się, jak będą chcieli coś jej zrobić.
Pozdrawiam!