27 lut 2016

Rozdział VII

Wyprowadzono mnie na zewnątrz budynku. Wzdrygnęłam się, czując zimny wiatr, delikatnie uderzający o moje ciało. Znajdowaliśmy się na niewielkim placu, wyłożonym brukowaną kostką, otoczonym budynkami z jasnej cegły. Domy były jednopiętrowe, niewielkie, jednak piękne w swojej prostocie. W ścianach umieszczono liczne okna, o złotych ramach. Srebrzyste dachy chyliły się ku ziemi, a z kominów unosił się szary dym. Wszędzie widziałam drzewa o popielatych pniach, pozbawione liści, jak również krzewy. Każdą roślinę idealnie przycięto, zdawało mi się, że nawet trawę strzyżono, po jednym kłosku, nożyczkami. Andoria wydawała się spokojnym, przyjaznym miastem  i tak pomyślałabym w innej sytuacji.
U drzwi już czekał na nas tłum elfów. Wszyscy ubrani byli w ciepłe, drogie ubrania, które okazały się zwierzęcymi skórami. Wydawało mi się to dziwne. Zawsze utożsamiałam sobie te istoty, jako żyjące w zgodzie z przyrodą, tutaj wyraźnie widziałam dowód, że jednak to nie jest prawdą. Ich szczupłe, piękne twarze wyglądały spod głębokich kapturów. Wszyscy górowali nade mną, musiałam delikatnie zadzierać głowę ku górze, by spojrzeć im w oczy. Z każdej strony dochodziły mnie ciche pomruki i szepty. Czułam, jak na moją twarz spływa rumieniec. Oprócz niezliczonej ilości kobiet i mężczyzn dostrzegłam też dzieci. Biegały wesoło, jako jedyne nieświadome powagi sytuacji. Wyglądały jak miniaturki osób dorosłych, również śliczne, lecz o typowo dziecięcych, pyzatych policzkach. Zazdrościłam im w tym momencie tej beztroski, tego, że nie muszą się niczym przejmować, ani niczego bać.
 Spalić ją!  doszło z jednej ze stroną.
 Zabić! Tak jak zabiła nasze dzieci!
 Morderczyni!
Nagle uniosły się głosy, wszystkie istoty skandowały groźby w moim kierunku. Zamarłam zszokowana. Cóż im byłam winna? Czułam ogarniający mnie strach. Spoglądałam w tajemnicze twarze elfów, wykrzywione w nienawiści. Co się stało? Dlaczego na mnie krzyczą? Zapragnęłam uciec stąd jak najdalej, zamknąć się w jednym z opuszczonych pokojów willi i nie wracać. Drżałam z zimna i trwogi. Strażnicy odpychali tych, którzy ochoczo podchodzili w moją stronę, życząc mi bolesnej śmierci. Ktoś przedarł się przez mur żołnierzy i wymierzył mi siarczysty policzek.
 Idziemy!  zawołał jeden z żołnierzy i pociągnął mnie za sobą.
W moich oczach wzbierały łzy. Nigdy nie czułam się tak nienawidzona i jednocześnie taka słaba. Nie miałam nawet możliwości się bronić. Byłam zmuszona zaufać strażnikom, że nie dopuszczą nikogo do mnie, że mnie ochronią. Prowadzono mnie przez tłum, elfy ciskały we mnie resztkami jedzenia i okropnymi słowami. Najgorsze było oskarżanie mnie o morderstwo. Nie zabiłam nikogo. Drżały mi kolana, serce biło jak szalone. Przebyliśmy zaledwie kilka przecznic, dla mnie jednak to trwało wieczność. Starałam się wyłączyć, nie słuchać, jednak rozgoryczony tłum nie dawał o sobie zapomnieć. Włosy miałam pozlepiane od soków i błota, a ubranie nadawało się już tylko do wyrzucenia.
Powoli sceneria zmieniała się. Odległości między domami zwiększyły się, aż w końcu pozostała tylko wąska ścieżka prowadząca prosto do średniej wielkości pałacu. Był biały jak inne budynki, jednak większy od nich. Otaczał go ogromny ogród, pełen roślin, które nawet w tej porze roku wydawały się tętnić życiem. Tłum został z tyłu, odepchnięty przez nowo przybyłych strażników. Pochłaniałam widok pałacu z zachwytem do czasu, aż jeden z ochroniarzy nie popchnął mnie tak, że omal się nie przewróciłam. Posłusznie szłam w kierunku schodów prowadzących prosto do ogromnych wrót z jasnego drewna. Tam również znajdowało się wielu żołnierzy. Wszyscy uzbrojeni stali niczym słupy, gdyby nie to, że mrugali, pomyślałabym, iż są posągami.
Pałac od środka był zdecydowanie bardziej imponujący. Ściany wypełniały starożytne malowidła, wiekowe obrazy, przedstawiające elfy, ludzi i wiele innych niesamowitych istot. Z sufitu zwisały ogromne żyrandole, wypełnione świecami. Idąc dalej przez obszerny korytarz, dostrzegłam niezliczone ilości drzwi, jak również wielu strażników. Czułam, że jestem pod stałą obserwacją, każdy mój krok jest analizowany, w razie próby ucieczki na pewno by mnie złapano.
Wepchnięto mnie do kolejnego pomieszczenia, bardziej nowoczesnego. Podłoga wyłożona była srebrnymi płytkami, po obu stronach sali znajdowały się potężne kolumny, bogato zdobione. Łukowate sklepienie sufitu wypełniono malowidłami. Na podwyższeniu w centrum stał tron z białego kamienia. Na nim zasiadał młody, srebrzysto włosy mężczyzna. Gdzie nie spojrzałam, natrafiałam na wzrok straży.
Mężczyzna  założyłam, że jest to wspomniany wcześniej namiestnik  spojrzał na mnie z góry nienawistnym wzrokiem. Oczy podkreślone miał srebrną kredką, co nadawało mu elegancji. Wyróżniał się spośród pozostałych widzianych przeze mnie elfów bogatym strojem i ruchami pełnymi wyższości. Strażnicy, którzy mnie przyprowadzili, uklęknęli, spuściwszy głowę w dół. Jako jedyna z nowo przybyłych stałam, wpatrując się we władcę. Ktoś pociągnął mnie ku dołowi za koszulkę. Posłusznie ugięłam kolana.
 Wasza wysokość  zaczął jeden z żołnierzy  przyprowadziliśmy przed twe oblicze ową istotę ludzką, zwaną Viene.
 Dziękuję  odparł Toliman, niskim, głębokim głosem.  Powstańcie  nakazał.
Wszyscy podnieśli się, ciągnąc mnie za sobą do góry. Elfi władca również wstał i dumnym krokiem zszedł ku nam. Jego czarne oczy wpatrywały się uporczywie w moje. Jego spojrzenie emanowało niesamowitą siłą i pewnością siebie. Nie byłam w stanie opuścić wzroku, choć wiedziałam, że nie powinnam się w niego wpatrywać.
 Cóż masz nam do powiedzenia, ludzka Viene?  zapytał, podchodząc niebezpiecznie blisko. Ostatnie słowa mocno zaakcentował, jakby starał się mi umniejszyć.
 Chciałabym… się dowiedzieć, za co mnie… aresztowaliście  odpowiedziałam łamiącym się głosem, rumieniąc się z nerwów.
 Och, to bardzo proste  zaśmiał się.  Za morderstwo.
 Nikogo nie zamordowałam  zacisnęłam zęby, tłumiąc wypełniający mnie gniew, spowodowany jego ironicznym odzewem.
 Ależ ty nie wiesz, czy kogoś zabiłaś, czy nie. Taka już natura wiardów. Mordujecie, a sami nie wiecie, czy to robicie.
 Słucham?  podniosłam głos, na co jeden ze strażników kopnął mnie pod kolano. Syknęłam z bólu.  Jak możecie mnie oskarżać o coś, czego sami nie możecie być pewni!?  Drugie kopnięcie, tym razem mocniejsze. Zagryzłam policzek, powstrzymując krzyk.  Tylko ci, co ich zaczarują to wiedzą!
 Jak śmiesz się tak zwracać do władcy!  warknął przyboczny namiestnika.  Panie, pozwól mi ją…  nie skończył, na widok podniesionej do góry ręki Tolimana.
 Nie wiemy, czy jesteś wiardem, ale chcemy zapobiec temu, że mogłabyś nim być  oznajmił spokojnie, tak, jakby moje życie nie było warte więcej niż pająka w jednym z kątów sali.  W każdej chwili może się okazać, że nim jesteś, a nie chcemy, żeby doszło tu do niepotrzebnego rozlewu krwi.
 Ale ja nic nie zrobiłam!
 Zaledwie dwa tygodnie temu, zaraz przed twoim przybyciem, pobliskiej wiosce, należącej do mnie, doszło do masakry…
 Nie jestem tu aż tak długo!  wtrąciłam.
 Słońce  zacisnęłam usta w linie słysząc pieszczotliwe określenie.  Myślisz, że ranka na twojej nodze zagoiła się w jeden dzień?  prychnął rozbawiony.  Magia może i wspaniale działa, ale leczenie za jej pomocą jest długie i męczące. Wracając do mojej opowieści: w pobliskiej wiosce stado wiardów zamordowało wszystkich, od starców, po dzieci. Nie przeżył nikt. Gdyby nie ślady ugryzień i miliona wilczych łap, nigdy nie dowiedzielibyśmy się, co to było…
 Może to były tylko wilki?  przerwałam, za co znów oberwałam kopem.
 Nie, kochana  zaśmiał się.  Wilki nie otwierają drzwi, nie zabijają tylko elfów, zostawiając ich zwierzęta, nie podpalają i nie potrafią obsługiwać się bronią. To tylko i wyłącznie może być twoja plugawa rasa. Nie pozwolę na to, by jakikolwiek człowiek przekroczył granice miasta. Zginiecie wszyscy  zamarłam. Zakręciło mi się w głowie, trudno było mi oddychać.
 Po co mnie leczyliście… skoro i tak mam umrzeć?
Mężczyzna odwrócił się ode mnie tyłem. Wolnym krokiem przemierzał komnatę. Jego włosy lśniły w blasku słońca, które słało swe promienie przez wielkie, zakończone łukami okna.
 Musisz być pełna sił  przerwał ciszę.  Nie zginiesz od razu. Zapłacisz najpierw za swoje winy, czy są, czy nie są twoje. Poniesiesz karę za czyny twego ludu. Pokażemy, że jesteśmy silni, potrafimy się obronić przed najgorszymi bestiami. Wyplewimy najgorsze chwasty tego świata, jakimi jesteście wy.
 Ale… - zaczęłam, jednak nagłe uderzenie w brzuch zamknęło mi usta. Do oczu nabiegły mi łzy. Zaparło mi oddech w piersi. Rozmytym spojrzeniem odnalazłam mojego przeciwnika.  Obiecałam sobie w myślach, że jeżeli kiedyś go spotkam, poderżnę mu gardło.
 Do lochu ją  zabrzmiał rozkaz.  Dajcie jej coś jeść, nie chcemy przecież, by szybko osłabła na jutrzejszej ceremonii.
Żołnierze pochylili głowy przed namiestnikiem.
 Nie możesz… !  zdążyłam jeszcze krzyknąć, kiedy zamykały się za mną wrota sali.
Czułam się bezsilna. Cały naród ludzki był skazany na wyginięcie. Nie byliśmy winni temu, co się działo. Czy on tego nie rozumiał? Powinno się wybić tych, co używają magii do opętywania ludzkich umysłów i ciał. Widać jednak, Toliman wolał pójść na łatwiznę, zamiast powstrzymać podpalacza, chciał gasić ogień przez niego rozpalony. Prowadzono mnie plątaniną korytarzy i schodów, aż w końcu znaleźliśmy się w lochach. Zapach stamtąd dochodzący był równy temu, dochodzącemu z chlewu  smród odchodów i marnego jedzenia. Mdliło mnie od tego fetoru. Minęliśmy kilka klatek. Widziałam w nich głównie ludzi, w różnym wieku, brudnych i wychudzonych.  Wepchnięto mnie do jeden z celi. Była niewielka, oddzielona od korytarza grubymi kratami, z innych stron otoczona murem. Od ziemi oddzielała tylko warstwa gnijącej już słomy. Do ściany przytwierdzono łańcuchami dwie deski, pokryte cienkimi prześcieradłami.
Usiadłam na prowizorycznym łóżku, chowając twarz w dłoniach. Trzęsłam się, czując dotyk zimna na lekko odzianym ciele. Słyszałam dochodzące zza pleców jęki, gdzieś indziej, inny więzień domagał się jedzenia. To było zbyt wiele wydarzeń jak na mnie. Świat, który znałam, zanikał powoli w mojej pamięci. Plątanina myśli zdawała się już nie do rozwiązania. Zamazywały się znajome twarze, wygładzały kontury budynków. Zapominałam, kim jestem. Nie wiedziałam już, co jest jawą, a co snem, w co wierzyć. Przeklinałam w duchu Mimosę. Zostawiła mnie na pastwę jej pobratymców. Jednak dalej pozostawała jedyną osobą mogącą mi w jakiś sposób pomóc. Chyba że sama za tym stała.
Wstałam rozwścieczona. Przechodziłam się w tą i z powrotem oddychając głęboko. Miałam rację, nie powinnam była ufać elfce, pozwolić się zabrać do jej miasta. Walnęłam pięścią w mur. Poczułam ból rozprzestrzeniający się od czubków palców po łokieć.
 Spokojnie paniusiu  usłyszałam śmiech.  Jeszcze zabijesz kogoś po drugiej stronie ściany, a tego być chyba nie chciała.
Spojrzałam w kierunku celi, znajdującej się równolegle do mojej. Przy ścianie obok krat siedział po turecku mężczyzna. Zaledwie kawałek twarzy wystawał mu zza brody i długich włosów. Wpatrywał się we mnie rozbawiony. Wyglądał jak typowy włóczęga. Zignorowałam jego zaczepkę i wróciłam na deskę.
Jeszcze wcześniej tego dnia, po obudzeniu się, planowałam znaleźć morderców rodziców. Jedyne co mogłam zrobić teraz, to życzyć im, by ktoś inny ich pomścił. Powoli godziłam się ze zbliżającą się szybkimi krokami śmiercią. Czułam wszechobecny strach, towarzyszący każdej komórce mojego ciała, od palców u stóp po końcówki włosów. Nic nie będzie już takie jak dawniej. A przynajmniej ja miałam się o tym nie przekonać. 

**********************************************************************************************

Cześć wszystkim! ;) 
Cieszę się widząc coraz większą aktywność na  moim blogu. To naprawdę miłe i motywujące. ;) 
Chciałam poinformować, że kolejny rozdział pojawi się dopiero za dwa tygodnie, gdyż nie będę miała czasu na opublikowanie go szybciej. 
Pozdrawiam serdecznie ;*

17 komentarzy:

  1. Nie rozumiałam tej agresji. Dlaczego ten elfi naród żywił tak wielką wściekłość do naszej biednej bohaterki? Kogo zabiła? Tak jak ona zastanawiałam się, jaka jest jej wina w tym wszystkim. Wcale się nie dziwiłam, że dziewczyna tak bardzo się bała. W końcu znalazła się w obcym świecie, a otaczające ją stworzenia nie wykazywały przyjaznych zamiarów.
    Scena z królem wydała mi się równie absurdalna. Gdyby w grę nie wchodziło życie Viene, wybuchnęłabym śmiechem. Widocznie mentalność elfów jest bardzo hmm... pokręcona. Zupełnie nie odnajduję się w sposobie ich myślenia. Jak oni mogą oskarżać dziewczynę o to, że kogoś zabiła, jednocześnie wcale nie wiedząc, czy rzeczywiście dopuściła się tego czynu? Dziwne. Pokręcone. Biedna Viene. Musi ponosić karę za coś, czego wcale nie wyrządziła. Co było dziełem stworów, przed którymi uciekała...
    Nie wierzę, że elfy są aż tak okrutne. Najpierw wyleczyły dziewczynę, ale tylko po to, aby ją uśmiercić. I to jak! Oni chcą by ginęła w męczarniach. Potwory... Zemsta, zemstą, ale czemu mszczą się na Viene, a nie raczą ruszyć tyłków i znaleźć te stwory, które rzeczywiście za tym wszystkim stoją...
    Co się stanie z Viene? Czy uda się jej ocalić samą siebie? Może ucieknie? Może elfiemu władcy zmięknie serce, o ile on takowe posiada? A może zdarzy się coś jeszcze, co w tej chwili nie przychodzi mi na myśl...
    W każdym razie czekam na nowy rozdział z wielką niecierpliwością, bo ten wybitnie mi się podobał.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż... Moje elfy mają długą i pokręconą historię, która bardzo zmieniła ich mentalność. Być może kolejny rozdział pozwoli Ci zrozumieć z lekka ich agresje i chęć obrony własnego ludu, bez zważania na życie innych istot.
      Władca, że pozwolę sobie uchylić troszunię rąbek tajemnicy, kieruje się jednak czymś więcej niż tylko dobrem swego ludu. Jest jeszcze bardziej pokręcony niż się wydaje na pierwszy rzut oka. Ale to się okaże dopiero w niedalekiej przyszłości.
      Co się stanie z Viene i jakie losy ją czekają, to już niedługo zostanie ujawnione.
      Dziękuję za komentarz i ciesze sie, że Ci się podobało.
      Pozdrawiam ;)

      Usuń
  2. Woho, a mój rozdział powinien był być co najmniej dwa tygodnie temu jak nie trzy i nadaj nie wiem od której strony go ugryźć.
    No bardzo motywujący ten rozdział. Dziewczyna musi się czuć dowartościowana, nie ma co XD
    No i nagle poczułam się bezduszna. Trochę jej zazdroszczę. W sensie nie zamęczenia na śmierć i tego przymusu "odkupienia win". Tylko... zawsze uważałam, że łatwiej jest być potworem niż człowiekiem.
    A na takich psychicznych elfów jeszcze w życiu nie wpadłam. Chociaż zachowują podobny ton co większość pobratymców z innych twórczości. No cóż... liczę, że się poprawią (jako postacie, a nie twoja twórczość, bo wyjątkowo nic do zarzucenia ni mam) bo nie lubię patrzeć jak ta rasa dostaje w skórę.
    Pozdrawiam serdecznie
    Wilcza

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To czy łatwiej jest być potworem, czy człowiekiem, zależy, tak mi się przynajmniej wydaje, od środowiska w którym się znajdziesz. Zawsze znajdzie się ktoś, kto skrytykuję Cię za coś, bez względu co robisz i kim jesteś. Takie życie niestety...
      Szczerze Ci powiem, że rozśmieszyłaś mnie stwierdzeniem o psychicznych elfach. xD Czy się poprawią, czy jednak nie, to już troszke bardziej odległa sprawa, wszystko wyjdzie w praniu.
      A na Twój rozdział to wciąż czekam i mam nadzieję, że wena dopisze i szybko się nim uraczę.
      Pozdrawiam! ;)

      Usuń
  3. Witaj, chociaż mnie nie zaprosiłaś do siebie to ja się sama wprosiłam. :D Wiem, że każdy autor lubi, gdy ktoś skomentuje jego pracę i ja właśnie chciałam się Tobie za to odwdzięczyć! ;)
    Przeczytałam rozdziały jednym tchem (też dlatego że były króciutkie, dlatego dałam radę zrobić to przed szkołą :D) i powiem, że jestem oczarowana. Nie wiem czemu, ale wiedziałam, że to opowiadanie będzie nawiązywało jakoś do nadnaturalnego świata (troszeczkę przez twój nick), ale elfów kompletnie się nie spodziewałam! To jest taka miła niespodzianka, że ah. Kocham elfy, moje ulubione mityczne stworzenia i pięknie je ukazałaś. One takie są, rasistowskie, zadufane, uważają najczęściej innych za podgatunek. xD Oczywiście są wyjątki. A do tego opowieść o powstaniu Nocnych Elfów, imiona od gwiazd, świetny pomysł!
    Ostatnie dwa rozdziały były mocne. Jestem ciekawa po co Mimosa sprowadziła Viene do swojej wioski, może się tego nie spodziewała. Hmmm, ciekawe na czym ceremonia polega. Ale jakieś mam przeczucie, że może nasza V. wcale do konca nie jest człowiekiem. Matka porzuciła ją w sierocińcu, ale może wlasnie nie porzuciła tylko ukryła wśród ludzi? Obstawiam, że pewnie jest jakaś kluczową postacią i jak się wszyscy dowiedzą to im kopary opadną XD
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ wpraszaj się, wpraszaj! Nie mam nic przeciwko! :D
      Mam podobne zdanie o elfach, przynajmniej takie staram się je tworzyć. Z drugiej strony są jednak silniejsze i piękniejsze niż zwykli ludzie, więc nie widze powodu, czego miały by się tak nie czuć.
      Czy Viene ma jakieś istotne znaczenie w całej tej opowieści? Może jest jedną z miliona, tylko znalazła się w złym miejscu o złej porze? To się okaże wraz z przyszłością. :D
      Dziękuję za komentarz i miłe słowa.
      Pozdrawiam! ;)

      Usuń
  4. Na początku chciałem Cię bardzo przeprosić za długą nieobecność tutaj. Przytłoczyły mnie różnego rodzaju obowiązki ale teraz powinno być lepiej. Pozostawiłem również komentarze pod dwoma poprzednimi rozdziałami, jestem już na bieżąco i postaram się, żeby tak zostało :) Jeśli natomiast chodzi o rozdział to troszkę się pokomplikowało. Miałem nadzieję, że to przyjęcie będzie dość łagodne, a okazało się tragiczne w skutkach. Viene ma oczekiwać na jakąś ceremonię i aż się boję myśleć, co tam ma się wydarzyć. Agresja elfów wobec niej jest bardzo duża, chociaż ona sama nie zrobiła nic złego, ale ma odpowiadać za błędy innych. Z drugiej strony, dlaczego w takim układzie Mimosa uratowała jej życie? Czy tylko po to, żeby Viene uczestniczyła w tajemniczej ceremonii, a może jej intencje były naprawdę dobre. Niestety teraz nie mogę już pójść dalej i muszę czekać na kolejny rozdział, ale ta historia bardzo mnie intryguje i już się nie mogę doczekać dalszego ciągu :) Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic się nie dzieje ;). Wiadomo, że nie zawsze jest czas na zwiedzanie internetowego świata, także nie masz za co przepraszać, aczkolwiek miło mi znów Cię... hm... czytać? xD
      Cóż, wszystko wyjaśni się w swoim czasie. Mimosa jest skomplikowaną osobą, będzie jej jeszcze dużo, zdążysz ją dobrze poznać. Elfy w tym opowiadaniu, mają zagmatwane wnętrza, są zagubione, oddziałują na nie wydarzenia z przeszłości. Co kieruję Mimosą, dlaczego robi to, co robi, wszystko już niedługo się wyjaśni.
      Dziękuję za komentarze i pozdrawiam :)

      Usuń
  5. Wchodzę na bloga i tak patrzę, i patrzę i coś tu nie tak. Sprawdzam adres - no poprawny. Posty inne i wszystko jakoś tak też inne i dopiero po chwili jednak doszłam do wniosku, że dobrze trafiłam. xD Małą pomyłkę miałam z tego względu, że Podziemie Zwiastunów, na które czasem zaglądam, ma dokładnie taki sam szablon i stąd miałam mały mętlik w głowie xD Musiałam się porozglądać po zakładkach by się upewnić, że na pewno dobrze trafiłam. xD No ale jestem, już spokojna, że to na bank ten blog. A przy każdym nowym blogu, muszę przejrzeć wszystkie zakładki. No ludzka ciekawości. :3
    Przeczytałam sobie O opowiadaniu i tak sobie myślę, obyczajówka będzie, miła odmiana od fantastyki. No i ciekawy temat. Dziewczyna z sierocińca, może być intrygująco. Jakie moje było zaskoczenie i zdziwienie, gdy jednak się okazało, że to fantastyka. Nie mam Ci oczywiście tego za złe czy coś. Nie zrozum mnie źle! Po prostu mnie zmyliłaś troszkę tym opisem. ;D
    Chwała Ci Bogu za brak prologu. Ja nie wiem, co inni mają z tymi prologami. Tzn. jasne, to jest każdego sprawa i nikomu nie zabraniam, ale ja osobiście ich nie cierpię.
    Tak przeanalizowałam jeszcze komentarze i nie wiem, czy tam wyłapałam, że to Twoje pierwsze opowiadanie.
    Rozdziały są króciutkie, ale wiesz... to dla mnie miła odmiana, po tych długich rozdziałach u większości bloggerów, które czytam. Dlatego bardzo szybko pochłonęłam te 7 rozdziałów. Mam nadzieję, że w jednym komentarzu wynagrodzę Ci te wszystkie komentarze, którymi nie chciałam pisać pod każdym postem. Z tego względu, że czasem wolę od razu przeczytać kilka i potem się wypowiedzieć. Mam też nadzieję, że połapiesz się w mojej chaotycznej wypowiedzi i nie zapomnę o niczym napisać.
    Zacznę od początku. Przynajmniej się postaram.
    Masz taki przyjemny styl, który mnie osobiście wciągnął. Co prawda jeszcze długa droga przed Tobą, bo jednak wciąż popełniasz błędy (jak większość bloggerów, w tym i ja, no bo w końcu jesteśmy amatorami), to jednak piszesz tak, że mnie wciągnęło. Poza sporym brakiem przecinków, które potrafią zmienić szyk zdania (musisz zwracać na to uwagę, bo potrafią spłatać małego figla), po drobne literówki. I dywizy, których używasz zamiast pauz lub półpauz. To te króciutkie myślniki, które stosujesz w dialogach - są niestety błędne. Swego czasu sama nie zwracałam na to uwagę, bo nie byłam świadoma, ale z czasem, dzięki blogosferze, nauczyłam się wiele i myślę, że i Ty wiele się nauczysz. :)
    W pierwszych dwóch rozdziałach budowałaś piękne opisy, które mnie urzekły, a z każdym kolejnym rozdziałem zaczęło mi ich nieco brakować. Bardzo spodobał mi się wątek o dziewczynie, która jednak została adoptowana przez bogate małżeństwo, jednak nie stwierdziłabym tak szybko, że są oni jednym z najbogatszych ludzi w kraju. Tak wywnioskowałam z opisu. Miałam wrażenie, że z czasem pokażą swoją mroczną naturę i będą znęcać się nad Viene, ale nim poznałam ich bliżej, zostali zabici. :( Szkoda. Przy poznaniu Matta tak trochę powiało mi przez chwilę typowym romansem i już układałam sobie scenariusz, że będą razem, potem problemy, ale na końcu i tak będą razem. No i patrz, znów mnie zaskoczyłaś, bo jednak dałaś inny los Viene. Nie jestem również w pełni przekonana, czy dziewczyna mogłaby tak szybko zżyć się z obcymi ludźmi, ale ponieważ w życiu prywatnym miałam taką sytuację, że z nowo poznanymi mi znajomymi, po spędzeniu całych trzech dni (od rana do wieczora i wspomnę, że niestety bariera językowa nam bardzo komplikowała sprawę), to przy pożegnaniu płakałam, bo czułam jakby ktoś mi zabierał moją pewną część. Wiem, że to może brzmieć dziwnie i zwykle po tak krótkim czasie nie przywiązuje się do obcych ludzi, ale no... taka jest prawda. Dlatego nie chcę twierdzić, że dziewczyna nie mogła się tak szybko zżyć z jej nowymi rodzicami, ale z drugiej strony wciąż dla mnie to jest nieco dziwne. Pewnie już piszę masło maślane, masło maślane...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uważam również, że zrobiłaś jeden główny fail. Opis wyglądu bohaterki w lustrze. To jest niestety bardzo znany środek i już wykorzystany oraz prosty w użyciu, że nie urzeka, a mnie nieco odpycha. Co do samej bohaterki... na początku była nawet taka dość intrygująca, ale z biegiem rozdziałów miałam względem niej coraz bardziej mieszane uczucia. Nie wiem jak mogłabym ją określić. Z początku wydawała mi się trochę wycofana ze społeczeństwa, nieśmiała i bezbronna. Po poznaniu Matta stała się jednak bardziej otwarta i pozwoliła prawie obcemu chłopakowi ją objąć. Była też takim ciekawskim jajem, bo zaglądała wszędzie, do każdego pokoju w willi i jeszcze przywłaszczyła sobie nie jej naszyjnik. Nie zapytała (bo w sumie nie miała potem okazji) czy może go nosić. Po prostu sobie go wzięła. Jak dla mnie to brak wychowania. To, że jest częścią rodziny (od tygodnia) nie uważam, by dawało jej prawo do brania rzeczy, które znajdzie bez zgody właścicieli. Właściwie odrzucała mnie jej ta ciekawość i wetknięcia nosa w każdy zamknięty pokój. Dziewczyno, opanuj się (to skierowane do bohaterki, nie do Ciebie ;)). Zdziwiłaś mnie tym atakiem warda, wardena (nie wiem jak to się poprawnie odmienia). I cieszę się, że to nie żaden wilkołak. Mam nadzieję, że i wampira tu nie spotkam, bo ich też mam troszku dość. ;D Bardzo zaskoczył mnie atak tej bestii na biednych rodziców Viene. Rozumiem zwierzęce instynkty, ale naprawdę szkoda mi tej miłej parki. :( Mogliby nie wysiadać z samochodu. Myślę, że wtedy mieliby większe szanse na przeżycie... no ale cóż. Stało się. Szkoda, bo ich polubiłam. Jednak nie zaskoczył mnie fakt, że Viene przeżyła. Ale to nie Twoja wina. Ja po prostu zaczynam mieć zakodowane w podświadomości, że każdy bohater w 99% żyje do końca historii. A czymże by była historia bez głównego bohatera? Dlatego o główną postać zaczynam być bardziej spokojna XD No taki już mi wszedł nawyk i ja to rozumiem, ale sama sobie psuję niestety zabawę. Myślę, że to przez tą dużą ilość książek i filmów. No ale nic na to już nie poradzę.
      Nie będziesz pierwszą osobą, której napiszę, że nie przepadam za elfami, choć lubię różne mroczne stwory. Ale jeśli fabuła będzie ciekawa i dobrze wykreowane elfy to dam się ponieść wyobraźni, którą napiszesz i przedstawisz. Tutaj również mamy elfkę. Tak na początek zacznę w liczbie pojedynczej, bo Viene najpierw spotyka Mimosę. Kurczę, to imię coś mi świta, jakbym gdzieś je już słyszała, jakaś gwiazda, planeta albo imię jakiejś mitycznej postaci... Elfka wydała się być bardzo miła i pomocna. Choć we fragmencie, w który one są obie i atakuje je ward, Viene moim zdaniem zachowała się dziwnie jak na swój charakter, ale może po prostu jeszcze nie znam tak dobrze głównej bohaterki. Jednakże chciałabym Ci zwrócić na nią uwagę z tego względu, że mam wrażenie, iż nie przypisałaś jej odpowiednich cech charakteru i byś trzymała się ich. Odniosłam wrażenie iż Viene zmienia się wedle Twego uznania i jak jest akcja, to czasem potrafi kopnąć bestię w pysk, ale wcześniej uciekała i się bała, nawet jeśli w obu przypadkach działała adrenalina. Z pozoru była miłą dziewczyną, ale szybko podnosiła głos na Mimosę. Przyjrzyj się temu, bo (może tylko ja) mam mętlik w głowie i nie potrafię po tych kilku wydarzeniach sprecyzować, jaka naprawdę jest Viene, jaki ma charakter, bo często się on zmienia. ;)
      Mimosa sprzedała Viene elfom. Inaczej nie mogę tego określić. Mim to podstępna żmija. Najpierw uratowała Viene, ale potem oddała je w ręce elfom, które chcą zabić dziewczynę. Gdyby Mimosa faktycznie była miła, to by pomogła Viene wrócić do domu, bezpiecznie i obie by się rozstały. Nie wiem, jaki elfka miała w tym cel. Może dzięki temu otrzyma jakąś nagrodę, pochwałę albo wyższy status w hierarchii elfów? Nie mam pojęcia, ale mam nadzieję, że się dowiem. Pewna jestem tego, że miała w tym jakiś cel.

      Usuń
    2. Elfy... żądne ludzkiej krwi. Trochę mnie to przeraża, że nawet niewinną osobę oskarżają o morderstwo. Like... seriously? Co z wami nie tak? Brakuje im rozumu. Jak te elfy-strażnicy-żołnierze, kopali biedną dziewczynę, to chciałam sama im oddać. No kurde. Z jakiej paki ją tak leją? A przywalił im ktoś lodówką w głowę? Bo ja jestem chętna i z przyjemnością bym im oddała za Viene. Sądzą, że są lepsi od ludzkiej rasy i bez konkretnych powodów, mogą zabijać ludzi? *kręci głową* nope, nope, nope. Ja bym wam tam pokazała. Niech się mnie spodziewają w tym swoich chorym elfickim świecie. Już tak im w główkach poprzestawiam, że natychmiast będą chcieli zmienić swoją konstytucję, o ile ją mają. xD
      Jestem ciekawa, co stanie się z Viene. Wizja spalenia ją na stosie czy chłosty z jednej strony mnie cieszy (bo lubię w opkach rozlew krwi), ale z drugiej strony... Viene, spierdzielaj ile sił w nogach, bo masz marne szanse na przeżycie. Chyba, że Mimosa jednak ją ponownie uratuje. Albo inny elf. Tylko czy są tam jakieś miłe elfy?
      Podoba mi się pomysł o przemianie człowieka w warda, dzięki zaklęciu, choć niestety wciąż nie bardzo mogę go sobie wyobrazić. Na razie widzę go jakoś dużego groźnego kotka, ale jakoś nie o konkretnych kształtach.
      Brakowało mi troszku opisu wyglądu tej wioski świata elfów, bym mogła sobie to całkowicie wyobrazić, chociaż ładnie zrobiłaś to z tym pałacem króla elfów. Chociaż drewniane drzwi można szybko... zniszczyć.
      Akcja toczy się bardzo szybko. Nie potrafię akurat stwierdzić czy to dobrze w tym wypadku czy źle. Takie są fakty bynajmniej. xD
      Mam nadzieję, że napisałam o wszystkim, co chciałam. Chociaż pewnie później przypomni mi się coś, co chciałam dodać. Norma.
      Mam nadzieję, że się nie obrazisz o moje wywody i uwagi. Jestem osobą szczerą i zawsze staram się blogerom zwrócić uwagę, jeśli widzę, że coś mi nie gra. Nie musisz się zgodzić ze mną ze wszystkim. To tylko moje zdanie. A zwłaszcza w kwestii postaci. Ty je kreujesz, ja czytam i piszę jak je odbieram, a jeśli coś mi się w nich nie podoba, nie znaczy, że każę Ci to zmienić. Absolutnie nie! Czasem mogę zwrócić Ci na coś jedynie uwagę, byś się temu przyjrzała, ale ja Ci nic nie nakazuje.
      Wybacz za moje dziwne wywody i wtrącenia. No czasem piszę w taki sposób. I mam nadzieję, że się choć trochę połapałaś w mojej chaotycznej wypowiedzi.
      Na koniec dodam, że szkoda, iż nie masz gadżetu Obserwuj. To by czytelnikom ułatwiło być na bieżąco, bo będą widzieć, że dodałaś nowy rozdział.
      Pomyśl jeszcze nad interpunkcją, bo masz z nią niestety najwięcej błędów, ale o tym pisałam wcześniej.
      Pragnę również wspomnieć, żebyś się nie martwiła, jeśli nie będzie mnie przez jakiś dłuższy czas na Twoim blogu i nie będę na bieżąco, tzn. zaraz po opublikowaniu rozdziału, mnie nie będzie. Ja i tak wrócę. Może nawet miesiąc mnie nie będzie, ale zawszę wrócę i nadrabiam wtedy zaległości. I to nie tylko u Ciebie. Tak po prostu mam, bo nie zawsze mam ochotę czytać blogi, czasem ważniejsze rzeczy do robienia, a nieraz po prostu mam ochotę na pisanie. Tak więc po prostu uprzedzam. Sama również od nikogo nie wymagam, by był u mnie na bieżąco. Są takie osoby, które po jakimś (nawet długim) czasie odwiedzają mnie, a ja nie jestem ani trochę zła.
      Dobra, trochę się rozpisałam. Już dawno tyle nie pisałam. Teraz wydaje mi się, że lałam wodę... T.T

      Życzę weny i pozdrawiam! :)

      http://dragon-story.blogspot.com/

      Usuń
    3. No więc, tak na początek, to dziękuję bardzo za tę obszerną opinię i nie martw się, nie obraziłam się za nic. Nawet Ci powiem, że rozbawiłaś mnie niektórymi stwierdzeniami. W ogóle, miło mi czytać to wypracowanie, głównie z tego powodu, że sama jego długość świadczy o włożeniu w ten komentarz dużej ilości czasu i serca. Naprawdę mi miło. :D
      Lubię, kiedy rozdziały są krótkie. Szybko się je czyta, pozostawiają pewien niedosyt i jednocześnie nie są takie naciągane, tzn. zapychane niepotrzebną akcją.
      Interpunkcja to chyba moja największa zmora, czasem nie daje przecinku z takiego głupiego powodu, że wydaje mi się, iz jest ich już za dużo w zdaniu xD. Co do pauz, to nawet tego nie wiedziałam, więc dziękuję za tą informację.
      Viene przeżyła śmierć nowych rodziców, bo jednak byli kimś nowym w jej życiu, kimś kto pierwszy raz okazał jej tyle ciepła i dał szczęście. Ja również miałam okazje poznawać ludzi i bardzo szybko się do nich przywiązywać. Wydaje mi się więc to prawdziwe.
      Charakter Viene może się wydawać troche "niepoukładany", jednak nie jest taki. W willi przyzwyczaiła się już do obecnosci poszczególnych osób, na początku 3 rozdziału było napisane, że zdążyła się zaprzyjaźnić z Mattem, dlatego nie odepchnęła go, kiedy ją objął. Nie odbierała również tego ruchu dwuznacznie, bo jednak to tylko objęcie. Sytuacja z potworem to tylko i wyłącznie napływ adrenaliny, a krzyczenie na elfkę było spowodowane mętlikiem w głowie, taki szok pourazowy. Ogólnie dziewczyna jest stała w swoich przekonaniach, niezbyt pewna siebie, ale gdy musi walczy o swoje. Mogłabym powiedzieć, że kreuje ją troszke na siebie, tzn. zastanawiam się, jak ja zareagowałabym w danej sytuacji. To nie jest tak, że ona się zmienia co wydarzenie, tylko pokazuje część charakteru, której jeszcze nie zdążyła ujawnić.
      Zwiedzanie mieszkania może nie należało do najgrzeczniejszych, ale też nie zakazano jej tego. Budynek stał się jej domem, według mnie powinna go zwiedzić, przyzwyczaić się, a nie siedzieć i czekać, aż ktoś jej powie, że to może, a to nie. Naszyjnik znalazła w starej szafie, zakurzonej, do tego schowany w skrytce, zapewne zostawiony przez byłych właścicieli, a nie tych nowych. Także tutaj nie uważam tego za wykroczenie, jak również, sama wspomniałaś, że nie miała okazji zapytać się czy może go zatrzymać.
      Opisanie postaci w odbiciu lustrzanym jest według mnie najprostszym na przedstawienie bohatera. Chciałam dać obraz tego, jak Viene wygląda, bo jednak trudno wyobrażać sobie przygody bohaterki nie wiedząc jaka jest. Ale tak, poszłąm tu na łatwizne.
      Mimosa to nazwa gwiazdy, wspomniałam, że elfy mają imiona gwiazd.
      Przemiana w wiarda (zabrakło Ci tego "i" po "w" xD) będzie jeszcze przedstawiona, wiem, że na razie nie jest do końca jasna, tak samo jak postępowanie elfów, wszystko wyjdzie w praniu.
      Jeszcze raz, dziękuję bardzo za ten wywód, zapraszam serdecznie w przyszłości.
      Pozdrawiam! ;)

      Usuń
    4. Tak po chwili namysłu, doszłam do wniosku, że po prostu w związku z tym zwiedzaniem mieszkania dodam jedno zdanko, które oznajmi, że dziewczynie pozwolono zwiedzać dom. xD
      I sama też chętnie przywaliłabym elfowi z lodówki, ale niestety w ich świecie nie ma tak wspaniałego urządzenia. Zostaje więc tylko pieprznięcie patelnią (podobno skuteczne). ;)
      Pozdrawiam ponownie :D

      Usuń
  6. Wszystko teraz zostało w moim mniemaniu wywrócone do góry nogami xD Gdzie ta pyskata Viene i nie próbowała się ratować od tego wszystkiego, tylko przybrała maskę potulnego baranka, który nawet się nie będzie starał jakkolwiek zapobiec swojej prawdopodobnie nadchodzącej śmierci? :/ Troszkę mi to odbiegło od jej wcześniejszego charakteru, jaki opisywałaś, no ale wybaczam to, bo może była na tyle zaślepiona przez strach, że nie zdołała w ogóle jakkolwiek zareagować, no i też dlatego, że pewnie ja bym to rozegrała tak samo, więc pjona, Hunter! :D
    No dobra, cofam to wszystko, cóżem napisała, bo jednak się postawiła i to konkretnie XD Podziwiam jej odwagę, bo postawiła się nieźle samemu władcy i to nie byle jak!
    Trochę to głupota, że oskarżają ją, rzeczywiście nie mając żadnych konkretnych i właściwych powodów ku temu. Niemniej jednak przeżyli tragedię, to z pewnością. Stracić tak wiele ze swojego ludu... Ale nie, nie wybaczę im tego, bo to jest niedorzeczne, by ją tak taktować!
    Jeny, okropne te lochy... no ale niby kiedy lochy były przyjemne? Raczej nigdy. Mam wrażenie, że ten włóczęga odegra jakąś swoją rolę w późniejszych rozdziałach i już się nie mogę doczekać kolejnych zwrotów akcji.
    Jak to się dalej potoczy? Co się stanie z Viene? Jak się uwolni?!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie miała w sumie nic do stracenia. I tak idzie na śmierć, więc co za różnica czy się postawi czy nie.
      Elfy mają jakieś powody, jednak część z nich zostanie wyjaśniona zdecydowanie później. Czy ich strata tłumaczy ich zemstę? No nie wiem. To skomplikowane istoty.
      Włóczęga odegra rolę, ale to w dalszej przyszłosci. ;>
      A odpowiedzi na pytania już w kolejnych rozdziałąch. ;)

      Usuń
  7. Dziwnie to wszystko opisywałaś, nie wiem , czy specjalnie, żeby namieszać mi w głowie, czy no... W każdym razie to wszystko jest pisane z perspektywy konkretnej osoby, a jeśli ona dostrzega elegancję w oczach, to trudno jest też przy okazji zobaczyć elegancję. To tak w całym rozdziale atmosfera wydawała mi się trochę nierówna. Z jednej strony zostaje zabrana do efa, który chce skazać na śmierć, a z drugiej opisy takich bajkowych budowli.

    A zachowanie elfa jest idiotyczne :D Zachowuje się jak totalny bezmózg, logika działania normalnie na poziomu biedronki, nawet nie ma co o nim pisać. Mam tylko nadzieję, że te ich palenie czarownic zostanie przerwane przez kogoś mądrzejszego

    Pozdrawiam ; )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chodziło mi o nienawiść w oczach, wybacz błąd ; )

      Usuń

Nomida zaczarowane-szablony